wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 3

  Przez całą lekcje matematyki rozmyślam o tajemniczym chłopaku. Jestem bardzo ciekawa czy miał racje. Czy jestem inna, albo raczej czy jesteśmy inni. On jest taki jak ja. Czy są dzieci które mają tajemnicze blizny. Ta myśl nie daje mi spokoju.
  Sel zauważa, że coś jest ze mną nie tak. Przez większość lekcji próbuje mnie rozbawić i gdy robi minę "zdechłego kurczaka" , a ja nie reaguje moja przyjaciółka zaczyna się martwić.
-Kris, co ci jest? -pyta Selen
-Nic, po prostu denerwuje się sprawdzianem z historii.
-Sprawdzianem z historii? Przecież on był wczoraj.
-To znaczy, z tej... Geografii.
-Jasne,jasne. Przecież mnie nie oszukasz. Znamy się od lat.
    Nagle dzwoni dzwonek. Czuje że uratował mnie przed długa opowieścią i śmiechem Sel.
-Muszę lecieć,zobaczymy się w poniedziałek.
-Kristen!
  Zaczynam biec, żeby mogą przyjaciółka mnie nie dogoniła. Biorę kurtkę z szatni i wychodzę ze szkoły.Przed budynkiem widzę mojego nowego kolegę.Chyba czekał na mnie. Podchodzę do niego, a on uśmiecha się tajemniczo.Ten uśmiech przyprawia mnie o dreszcze.
-To co idziemy? - pytam Jacka.
-Jasne. Prowadź królewno.
  Królewno? Co on sobie wyobraża? Nie odzywam się jednak , bo wiem ,że chłopak jest mi potrzebny. Idziemy w milczeniu. Po krótkim czasie dochodzimy do mojego domu. Jest smutny i brudny. Na dachu jest mech a ściany są wyblaknięte. Wchodzimy do środka. Ściągam glany i odkładam kurtkę na wieszak. Chłopak również się rozbiera i idzie za mną do salonu.
   Na łóżku leży Alan. Kiedy on wrócił? Zanim zdążę coś powiedzieć, on odzywa się pierwszy.
-Jack? Co ty tu robisz?
- Przyszedłem do Kristen. Zaprosiła mnie.
   Mój brat patrzy na mnie podejrzliwie, a ja mam ochotę spalić się ze wstydu. Nie interesuje się chłopakami. Jedynym chłopakiem , który był w moim domu ( nie wliczając członków mojej rodziny) był Martin,  mój przyjaciel.
-Chodźmy do mnie do pokoju, a ty tak się na mnie nie patrz. Dzisiaj zbierałam twoje majtki z łazienki.
  Alan patrzy na mnie ze złością, a ja idę razem z Jackiem na górę.
-Fajny masz pokój.- mówi chłopak gdy juz jesteśmy na miejscu.
-Dziękuję. Mój tata wróci z godzinę. Poczekasz trochę?
-Jasne Kristen.
  Zaczynamy odrabiać prace domowe. On pomaga mi  z chemii, a ja rysuje dla niego projekt na architekturę rysunku. Nagle słyszę skrzypienie naszych drzwi wejściowych. Łapie Jacka za rękę i ciągnę na dół.Tak, to mój tata.
  -Cześć kochanie. - jego głos jest miły. Patrzy na mnie zmęczonymi,spracowanymi i błękitnymi oczyma.Jego ciemne, siwiejące już włosy opadają mu na czoło - Eeee, to twój chłopak?
-Co?Nie, coś ty tato - czuje że się czerwienie.- To kolega.Ma na imię Jack.
- Cześć Jack. Nazywam się Peter Johson, ale możesz mówić mi Peter.
-Tato, musimy porozmawiać. - mówię bardzo poważnym tonem. Ojciec patrzy na mnie ze zdziwieniem. Ponownie biorę mojego przyjaciela ze rękę i pokazuje bliznę.
  Mój tata omal nie mdleje. Spogląda na mnie, a ja mam ochotę płakać. Coś przede mną ukrywał. Czułam to. Przez 16 lat słyszałam o mamie dwa, może trzy razy. Nagle mój ojciec się odzywa .
-Masz racje skarbie. Jestem Ci winny rozmowę. Zawołaj Alana.
   Wołam mojego brata. Gdy jesteśmy wszyscy razem, tata zaczyna mówić.
-Słuchajcie mnie bardzo uważnie i nie przerywajcie.Wasza mama nie umarła.Zastanawiasz się pewnie Kristen czemu masz tę bliznę.Takie blizny mają dzieci,których rodzice są inni.Wasza matka nie była stąd.
-To czemu ja nie mam takiej blizny? -pyta Alan.
-No bo synu, ty i Kristen  jesteście przyrodnim rodzeństwem.Twoja mama zginęła podczas porodu.Potem spotkałem Annie,twoją mamę Kris.Gdy zaszła w ciąże powiedziała mi coś, co mną wstrząsnęło.Powiedziała, że jest z przeszłości.Okazało się, że przyszła tu za pomocą Wehikułu czasu.Gdy Cię urodziła, po roku oznajmiła, że musi wracać.Pokłóciliśmy się ,a pilot którego używała żeby przemieszczać się w czasie upadł  i zepsuł się .Wasza mama weszła jednak do portalu.Miała nas odwiedzać.Po trzech latach jej przyjaciółka zadzwoniła, że Annie nie wróciła.Powiedziała, że musiała zaginąć w czasoprzestrzeni.
-I przez 16 lat żyłam w nie świadomości.Moja mama żyje,Alan nie jest moim bratem.Czego jeszcze nie wiem tato? Czego jeszcze mi nie powiedziałeś? I z Jackiem jest tak samo, prawda?
-Tak.-odpowiada mój tata ze smutkiem.
-Nienawidzę Cię! -krzyknelam i pobiegłam do mojego pokoju
   Zaczynam płakać.Jak on mógł mi to zrobić.Biorę plecak i pakuję do niego najpotrzebniejsze rzeczy.Szukam Muzeum Narodowego.Pociągiem dojadę w 15 minut.Nagle czyjś głos wyrywa mnie z zamyślenia.
-Co ty robisz? -to Jack.
-Pakuję się.Nie widać?
-Co masz zamiar zrobić?
-Moja mama żyję.-wstaję i wycieram łzy rękawem.-Ja muszę ją znaleźć.

5 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział :) Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się później. Skoro mama Kirs żyje, to musi wydarzyć się coś ciekawego :D Jestem też ciekawa, gdzie teraz zamieszka i czy będzie utrzymywać kontakty z bratem. Jedna tylko mała uwaga :) Postaraj się bardziej opisywać emocje i dam celujący :D

    http://dramione-fremione.blogspot.com/
    http://magic-can-do-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3 Fajnie piszesz i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Super ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :) Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award na moim blogu: magic-can-do-everything.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie piszesz nie zdziwię się jeśli będziesz w telewizji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej. Trochę błędów rzuca się w oczy.
    "Zaczynam biec, żeby mogą przyjaciółka mnie nie dogoniła." ->nie mogą, tylko moja - prawda?
    I ponownie te spacje. :)
    Jakby to napisać...
    Pomysł masz ogólnie bardzo fajny, ale postacie są trochę zbyt przerysowane. Nie zrozum mnie źle, ale trochę mało prawdopodobne jest, aby ojciec ( w końcu starszy człowiek) przedstawiał się gówniarzowi (tutaj Jack) i kazał mu mówić sobie po imieniu.
    "Mój tata omal nie mdleje. Spogląda na mnie, a ja mam ochotę płakać. Coś przede mną ukrywał. Czułam to. Przez 16 lat słyszałam o mamie dwa, może trzy razy. Nagle mój ojciec się odzywa ." To zdanie o mamie jest tu nie potrzebne, bo czytelnik nie bardzo wie o co chodzi, piszesz o bliźnie, ojcu, a tu nagle ni z gruchy, czy pietruchy mama :)

    OdpowiedzUsuń