wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 7

   Susan nie śpi już od kilkunastu minut.Ja przez całą noc nie zmrużyłam oka, chodź po walce z duchami byłam wykończona. Nie wiem, która może być teraz godzina.W tym lesie jest ciemno przez każdą porę dnia.
   Ta noc była bardzo ciężka. Z każdej strony słyszałam dziwne pomruki.Z niechęcią patrzyłam na krzewy i drzewa pozbawione liści. Wszystko w tym lesie budziło we mnie grozę. Miałam ochotę zamknąć oczy i pogrążyć się w głębokim śnie, ale nie mogłam.Nie tu. Za bardzo się bałam.
    Spojrzałam na Susan.Jest taka spokojna, jakby codziennie szła przez ciemny las pełen duchów.Dziewczyna chyba zauważyła, że jej się przyglądam, bo zapytała:
-Kiedy wyruszamy?
-Nie wiem.Możemy iść w każdej chwili.
-Obudzić Jacka?
-Poczekaj jeszcze chwilę. - przerwałam. Jack tak słodko śpi.We śnie wygląda jak trzynastolatek. - Słuchaj Susan. Są tu jeszcze jakieś inne stworzenia oprócz duchów? - rozejrzałam się dookoła jakby ta nazwa była przeklęta.
-O tak. - powiedziała z entuzjazmem. - Są tu Wilkołaki,Skrzaty,Nogery i wiele innych.Są nawet normalne zwierzęta.
-Wiesz... trochę się boję.
-Oh, to normalne.Chyba trzeba ruszać.Obudzę Jacka,a ty wyciągnij jakieś jedzenie.
    Zrobiłam tak jak kazała i już po chwili wszyscy zajadaliśmy się drugim bochenkiem chleba. Jack bardzo nas spowalnia przez tę nogę, ale lepiej iść wolno, niż wcale.
    Idziemy w milczeniu rozglądając się we wszystkie strony.Staram się jak najczęściej patrzeć za siebie.Nie chcę umierać z zaskoczenia.Wolę polec w walce.No świetnie teraz myślę o takich rzeczach.Jeszcze tydzień temu nawet przez głowę by mi to nie przeszło.
    Ciekawe co teraz robi mój tata i "brat". Znam Alana od zawsze. Od zawsze go kocham jak normalnego,starszego,głupiego i wkurzającego brata. Nigdy bym nie pomyślała, że jest  tylko moim przyrodnim bratem.Ta myśl przez cały czas nie daje mi spokoju.
-Światło! - krzyk Jacka wyrywa mnie z zamyśleń.
-To jest jakaś chatka.- mówię bez zastanowienia.
-Musimy tam iść.
-O nie,nie nie. Susan, czy ty oglądasz horrory? Takie rzeczy nie kończą się dobrze.
   Susan zignorowała uwagę Jacka i spojrzała wyczekująco na mnie.
-Myślę, że powinniśmy tam iść. - dziewczyna obdarzyła mnie promiennym uśmiechem, a Jack spojrzał na mnie wilkiem. - Tam może być ktoś, kto nam pomoże.
-Też tak myślę. -Odparła Susan i pewnym krokiem ruszyła w kierunku chatki.
   Jack chciał zaprotestować, ale ja złapałam go za rękę i pociągnęłam ku oddalającej się dziewczynie. Susan szła tak szybko,że musieliśmy biec aby dotrzymać jej kroku.
    Po chwili wszyscy staliśmy przed małą drewnianą chatką.Miała dwa okna z niebieskimi zasłonami w kwiatki i niewielkie drzwi, w których normalny człowiek nie może się zmieścić bez schylania.
    Susan podeszłą bliżej i weszła po małych kamiennych schodkach.Nachyliła się i leciutko zapukała do drzwi.Nikt nie otworzył. Zapukała ponownie i po chwili w futrynie pojawił się bardzo mały człowiek.Mógł mieć jakiś metr trzydzieści wzrostu i wyglądał dość dziwnie.Miał skośne,zielone oczy, pomarszczona twarz i wydęte usta.Włosy miał siwe,ale w niektórych miejscach przebłyskiwała łysina.
-Jeremiasz!- krzyknęła Susan i przytuliła się do stwora.Ten widok był odrażający, jednak dziewczyna się tym nie przejmowała.- Co ty tu robisz? - zapytała z uśmiechem.
-Miło Cię widzieć Susan.Postanowiłem przejść na emeryturę i zamieszkać włąśnie tu.
-Doskonale.- Uśmiech nie schodził z twarzy dziewczyny. Od czasu, gdy duchy porwały Mike, nigdy nie była taka szczęśliwa.- Oh, zapomniałam.To jest Kristen... - wskazała na mnie , a ja posłałam Jeremiaszowi skromny uśmiech. - ... a to jest Jack. - chłopak spojrzał niepewnie na stwora i przeczesał ręką włosy.
-Witajcie, jestem Jeremiasz. Zapraszam do środka.Tylko uważajcie na głowy.
    Schyliliśmy się i weszliśmy do małej chatki.Gdy tylko przestąpiłam próg  moje nozdrza wypełnił zapach grzybów.Rozejrzałam się. Wszędzie na ścianach suszyły się borowiki i prawdziwki.
    Domek był niewielki. Miał dwa pokoje.Jednym była łazienka, a drugim kuchnia,jadalnia,sypialnia i salon.Na środku drugiego pomieszczenia stał wielki stół przykryty pomarańczowym obrusem w kwiatki. W kącie stały dwa łóżka z pościelą w kwiatki.Na przeciwko nich był mały telewizor. Cały pokój pokrywała brązowa wykładzina w niebieskie kwiatki.
    Chyba Jeremiasz musi bardzo lubić kwiatki.
-Siadajcie.-stwór wskazał na stół z pomarańczowym obrusem.- Macie może ochotę na zupę grzybową?
-Bardzo chętnie.-powiedziałam i spojrzałam na moich przyjaciół. Kiwnęli twierdząco głowami.
    Po chwili przed nami stały trzy talerze gorącej zupy grzybowej. Jeremiasz podał nam łyżki i serwetki, a ja zabrałam się do jedzenia.Od tak dawna nie jadłam nic ciepłego, że szybko zjadłam zupę i poprosiłam o dokładkę.
    Naglę z małego pomieszczenia, które było łazienką, wyszedł drugi stwór.Był bardzo podobny do Jeremiasza, tylko jego głowę pokrywała czarna czupryna.
-Tato! Przecież wiesz, że gobliny nie powinny przebywać z ludźmi. -Więc to były gobliny. Głos stwora był bardzo wysoki.Omal nie parsknęłam śmiechem.
-Nonsens synu! Siadaj z nami.
-Nig..- przerwał. Jego wzrok zatrzymał się na Susan. - Suz? Czy to ty?
    Dziewczyna spojrzała na stwora, a łyżka wypadła jej z ręki i uderzyła z łoskotem o pusty talerz.
-Eric?- Susan wstała i podeszła do goblina z uśmiechem.- Tyle się nie widzieliśmy.- Podała mu rękę, ale on ją zignorował i przytulił dziewczynę.
-Brakowało mi cie Suz.
-Mi Ciebie też.
   Eric usiadł z nami przy stole, a ja opowiedziałam Jeremiaszowi o celu naszej wyprawy.Rozpromienił na wieść, że to ja jestem ta "słynna Kristen Johson". Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę, gdy naglę Eric spojrzał przez okno i omal nie zemdlał.
-Kruczy rycerze tu idą.- jego głos się łamał, ale Jeremiasz zareagował natychmiast.
-Idźcie tylnym wyjściem. Ja ich zatrzymam przez chwilę.
-Tato nie! Oni Cię zabiją! - Eric miał łzy w oczach.
-Poradzę sobie.
  Susan otworzyła tylne drzwi i powoli wyszliśmy na zewnątrz.Kucnęliśmy pod oknem, żeby wszystko słyszeć.
   Serce biło mi jak szalone.Wiem, że przez cały czas byłam centymetr od śmierci.Bałam się. Łza spływała mi po policzku, ale szybko starałam ją rękawem,żeby nie okazywać słabości. Jack zauważył ten ruch.Objął mnie ramieniem i odgarnął włosy z czoła.Leciutko musnął ustami moją skroń.Pochylił się i wyszeptał mi do ucha "Będzie dobrze".
   Głośny trzask drzwi przywrócił mnie do rzeczywistości.Kątem oka spoglądałam przez okno.Trzej rycerze właśnie wtargnęli do chatki Jeremiasza.Według mnie nie wyglądają jak rycerze, bardziej jak żołnierze.Mają na sobie czarne kombinezony i wielki hełm. Na ramionach wiszą im duże karabiny.
   Jeden z nich odzywa się bardzo niskim głosem.
-Gdzie ona jest? - chyba chodzi o mnie.
-Ale kto? - pyta spokojnie Jeremiasz.
    Rycerze rozglądają się uważnie po pokoju.
-Wiemy, że tu była.Gdzie ona jest? - powtarza rycerz.
-Ale ja nie wiem o kogo chodzi.
-Tak? To co na stole robią trzy miski?- Wpadka.Czemu on tego nie posprzątał!?
-Byłem głodny. - Ton Jeremiasza jest nadal spokojny.
-Kłamie.- mówi ten co przepytywał goblina.To chyba ich szef.- Zabijcie go.
   Drugi rycerz ściągnął karabin i przyłożył do głowy Jeremiasza. W jego oczach widziałam strach, a z ruchu ust można  było odczytać "Pomocy!"
   Słyszę głośny wystrzał i przenikliwy krzyk.
-Nie! - mówię dość głośnym tonem.
     Może tego nie słyszeli-myślę.Podnoszę wzrok i rozglądam się po pokoju. Goblin leży w wielkiej kałuży krwi.Jego wzrok jest martwy.
    Słyszę ponowny wystrzał i spoglądam na Jacka.Metalowa kula właśnie przeleciała centymetr od jego głowy.



--------------------

Tak oto 7 rozdział. Nie wiem czy będzie się Wam  podobał. Chyba mi nie wyszedł ;//
No tak komentujcie, wytykajcie błędy xd Starczy, że napiszecie (nawet z anonimowego) Nie podoba mi się , czy podoba mi się, a naprawdę będę wdzięczna. Wszystkie linki zostawiajcie w zakładce "Spaam ♥" a napewno je zobaczę. Gdy zostawiacie pod postami wchodzę, ale nie zawsze.
Więc tak kolejny rozdział może w poniedziałek, ponieważ moje został mi ostatni tydzień ferii i muszę zacząć się uczyć -.- bo po feriach nawalili sprawdzianów. No to tyle ;) Czytajcie, Komentujcie, Obserwujcie ♥

13 komentarzy:

  1. Podoba mi się!!
    Mam nadzieję, że jednak dodasz następny rozdział szybciej niż w poniedziałek!
    Czekam z niecierpliwością!
    Weny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę powiedzieć, że bardzo ciekawe, ale nadal mieszasz czasy. Nie martw się, pisz dalej :D Później samo Ci zacznie wychodzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wiem o tym ;// staram się pisać w jednym;#
      Dzięki za uwagę ;***

      Usuń
  3. Widać bardzo opierasz się na igrzyskach i na percy'm :) to troche się miesza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie uważam, że moje opowiadanie jest oparte na IG i PJ , może są potwory itp i są rycerze ale to tylko dlatego, że nie lubię pisać o rzeczach, które można racjonalnie wyjaśnić. A po za tym w większości książek fantasy są złe sługi złego władcy ;) Takie moje zdanie :D

      Usuń
  4. Troszkę pomieszane i zagmatwane, ale liczę, że wszystko ładnie wyjaśnisz w kolejnych rozdziałach :) Jest bardzo fajnie.
    _
    http://ignis-vitae.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Być moze trochę jest ;33 ale moze trzeba przeczytać dokładnie rozdział 3 to się wszystko wyjsni <3 ale dzięki za uwagę :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaa ! <3 twój blog jest idealny ! Czytałam Z zapartym tchem ! Weny !

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytać nie lubię, ale ten blog ?
    Jest po prostu świetny. Fajnie piszesz :)
    Życzę Ci tak dalej. Jedyne co bym zmieniła to ... Yyy ale to wszystko jest super ;3 Życze Weny weny i jeszcze raz weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podoba mi się ten rozdział :))
    Nie mogę się doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu nadrobiłam i mam okazję dodać komentarz:
    Blog jest świetny, a tematyka hm.. oglądałam filmy o podobnej, ale książkę też czytałam, jednak to jest coś zupełnie innego :3 I mi się podoba c;
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń