Spacer po pustyni to samobójstwo. Ściągam koszule i idę w podkoszulku, a spodnie podwijam do kolan. Jack również ściągnął koszulke i ukazał nam swój nagi tors.
Staram się nie zwracać na niego uwagi, ale mój wzrok ciągle pada na jego klatkę piersiową, która jest powalająca. Nie myślałam, że ma takie mięśnie.
Droga wydaje sie ciągnąc w nieskończoność.
Oblewa mnie pot i "zdycham" z pragnienia. Wypiliśmy juz całą wodę, a tutaj nie ma nic prócz kaktusów i pojedynczych duchów pustyni. Moglibyśmy wycisnąć wodę z z tych dziwnych zielonych roślin, bo kiedyś słyszałam, że w nich gromadzi sie jakiś płyn. To jednak wymagałoby dużo zachodu, a ja jestem tak zmęczona, że ledwo idę.
-Ruszajcie się!- krzyk Susan ginie w bezlistnej głuszy.
Nagle zauważam drzewa i.. Wodę! Zaczynam biec jak szalona i po drodze potykam sie o własne nogi. Skaczę w wielkie jezioro, ale zamiast orzeźwiającej wody wpadam w suchy piasek. Staram sie ukryć zażenowanie, ale Susan podaje mi rękę i uśmiecha sie złośliwie.
-Fata Morgana złotko.
Świetnie. Wyszłam na idiotke. Spoglądam na Jacka, a on stara się nie parsknac śmiechem. Rzucam mu gniewne spojrzenie i uśmiech na twarzy znika.
Idziemy jeszcze chwile w milczeniu, gdy drogę zastawiają nam duchy pustyni.
-Serio? - pytam ironicznie. - Idziemy przez jakas głupia pustynie, zmęczeni, spoceni i bez wody, a wy chcecie z nami walczyć? Może jakieś fory?
Duchy patrzą po sobie i razem zgodnie kiwają głowami. Jeden z nich wkłada rękę do kieszeni i wyciąga trzy butelki z wodą mineralną. Patrzę na nich ze zdziwieniem i pociagam długi łyk. To było trochę nierozważne, zważywszy że płyn moglbyc zatruty. Pragnienie jednak zwyciężyło. Szybko wyciągam strzale z kolczanu i strzelam do duchów po kolei. Nie zdążyły nawet zareagować.
-Oni dają ci wodę, a ty ich zabijasz. - Jack kiwa głową i uśmiecha sie wesoło. Ten uśmiech lubię najbardziej.
Idziemy rozmawiając o bitwie jaka nas czeka. Pragnie juz trochę ustało , ale co chwile nawilzam usta wodą. Czuje sie dużo lepiej.
-A co jeżeli nie spotkamy tam Mike? - te słowa przecinają mi serce jak brzytwa. Zatrzymuje sie.
-Kris, co jest? - głos Jacka jest troskliwy .
-A co jeśli to pułapka ?
-Nie opuszcze mojego brata. Musimy zaryzykować.
-Masz racje.
Zaczynam iść szybciej, ale mój wzrok jest utkwiony w stopach. Nagle wpadam na Jacka, który przystanął. Juz chciałam zacząć na niego krzyczeć, ale z moich ust wydostalo sie tylko "ohh". Przed nami pojawił się wielki zamek. Musiałam sie nieźle zamyslic. Budowla jest cała czarna i ma dwie wieże. Wokół niej rozciąga sie czarne ogrodzenie z posągami kruków.
Nagle brama sie otwiera. Droga idzie mężczyzna z dwoma rycerzami u boku. Czlowiek jest ubrany na czarno, a na plecach powiewa mu ciemna peleryna. W ręku trzyma jakiś kij.
-Kristen Johnson. Spodziewałem sie ciebie.
-Kim ty jesteś? - niestety chyba znałam odpowiedz.
-Ja jestem napotezniejszym człowiekiem ze wszystkim wymiarów, jestem tym gorszy synem słynnego Michauela, jestem bratem glupiutkiego Evana i byłym mężem twojej mamy. Ja jestem Panem Kruków.
-----------
nie mam weny. W ogóle. Do tego teraz taki nawał kartkówek... Dziś miałam 6 kartkówek na 6 lekcji...
Następne rozdziały będą dłuższe i ciekawsze, ale mam nadzieje, że ten nie znudzi Was całkiem. Czytajcie <3
Eeej... Ja chcę dłuższe...
OdpowiedzUsuńPoczątek jest uroczy :3
_
New: http://ignis-vitae.blogspot.com/
Może jest krótki, ale mi się bardzo podoba i nie owijam tu w bawełnę! Oby tak dalej, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję tylu kartkówek.
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie twojego bloga od początku, w końcu muszę wiedzieć o co chodzi :D
---
http://oko-w-oko-z-przeznaczeniem.blogspot.com/
Przeczytałam 6 rozdziałów i pod każdym zostawiłam komentarz z małymi wskazówkami, zwróć proszę na nie uwagę :) Wrócę tu jutro i będę czytać dalej.
UsuńPozdrawiam!
Karola ;)
Początek to chyba marzenia.
OdpowiedzUsuńKrótkie...