niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 15

-Nie!- krzyk rozchodzi sie głucho po całym pomieszczeniu. Rozglądam się szukając osoby, która wydobyła z siebie ten dźwięk. Wszystkie oczy są zwrócone w moją stronę. To mój krzyk.
     Rycerz uśmiecha sie do mnie i odkłada pistolet od głowy Mike.
-To może ty księżniczko zajmiesz jego miejsce.
     Patrzę na Jacka. Nic nie mówi, tylko wpatruje się w swoje stopy. Nie jest dość odważny, żeby zająć miejsce Mike, ale ja muszę chronić przyjaciela. Czuję jak łzy cisną mi się pod powiekami. Przygryzam wargę i powstrzymuje je. Powoli idę w stronę rycerza i Mike. Chłopak podnosi wzrok i patrzy na mnie ze współczuciem. Cieszę sie, że mogę mu pomóc. Klękam i zamykam oczy. Czuję, jak rycerz przykłada mi pistolet do głowy.
-Zabiliscie już tego chłopa..- otwieram oczy. Pan Kruków właśnie wszedł do pomieszczenia, a jego wzrok zatrzymał sie na mnie.- czy wy wiecie kim ona jest idioci? Ona pomoże nam pokonać Evana.
-Nigdy ci nie pomogę!!!
-Przynajmniej popatrzysz jak mój braciszek umiera. - posyła mi szyderczy uśmiech i zwraca się do rycerzy. - Dlaczego nie zabiliscie tego chłopaka!?
-Ona się zgłosiła za niego Panie.
-Podarujcie im. I tak niedługo umrą. - wychodzi. Rycerz czeka aż drzwi zamkną się dokładnie i popycha mnie z całej siły. Lece na podłogę i podpieram sie rękami. Rycerz bierze nóż, rozcina mi policzek, a gorąca krew spływa mi po twarzy.
-Zostaw ją! - Jack łapie rycerza za nadgarstek i wytrąca mu nóż. Wstaję i przytulam się do mojego przyjaciela, a on gładzi mnie po włosach. 
-Jesteśmy z tobą.
     Inny z rycerzy zakłada mi kajdanki i prowadzi do naszej celi. Wchodzę do niej, a Jack wnosi ledwo żywego Mike i kładzie go na ziemi. Klekam przy nim i kładę mu rękę na czole, przy okazji odgarniajac brudne włosy. Ma gorączkę.
    Chce odejść i zacząć szukać zimnej wody, żeby móc zrobić mu okład, ale Mike lapie mnie za rękę.
-Zostań Kris.- patrzy na mnie smutnymi oczami i delikatnie podnosi rękę, żeby dotknąć moich włosów. -Uratowałaś mi życie.
-No właśnie. Nie po to, to zrobiłam żebyś teraz umarł. -zrywam sie z miejsca. Podchodzę do mamy, która z wielkim uśmiechem na twarzy podaje mi jakąś szmatkę zamoczoną w zimnej wodzie. Ten uśmiech ja odmładza. Kiedyś musiała być bardzo ładna.
     Idę do Mike i robię mu okłady. Gorączka spada, ale chłopak wygląda bardzo źle. Jego głowa leży na moich kolanach. Trzyma mnie kurczowo za rękę, a ja głaskam go po policzku. Jack bacznie mi się przygląda. Zaciska zęby i odwraca wzrok. Staram się na niego nie patrzeć, ale pragnienie jest silniejsze i zerkam na ukradkiem. Chcę zobaczyć, jak zareaguje, lecz jak zawsze widzę tylko uśmiech na jego twarzy i ciepłe,braterskie spojrzenie.
 "Jesteśmy z tobą"
     Głos Jacka tkwi mi w pamięci. Mam ochotę rzucić się mu w ramiona i powiedzieć: "Ja też jestem z tobą".
To byłoby jednak nie rozważne, zważywszy na sytuacje w jakiej się znajdujemy.
     Mike zasnął. Powoli podnoszę jego głowę i kładę ją na kolanach Susan, która opiekuńczo głaska go po twarzy. Muszę wymyślić jakiś plan. Już niedługo nas zabiją i zniszczą wszystko.
-Tak, już jutro.
      Wstaję i podchodzę do cicho do krat. Nikogo nie widzę, ale słyszę dwa męskie głosy. Nadstawiam słuchu.
-...mówił, że mamy to zrobić jutro.
-Nie jest jeszcze na to gotowy.
-Dlaczego?
-Jutro rano mamy wstrzyknąć tym w celi numer pięć środek odurzający.
-Ale dlaczego? - rycerz prawie krzyczy.
-Kretynie! Bądź ciszej.- zniża głos.- Dziewczyna. Kristen Johson.Pan się jej obawia. Ponoć ma jakieś zdolności nadprzyrodzone.
     Dopiero po chwili się orientuję się, że rozmawiają o mnie. Zdolności nadprzyrodzone? Czyli co? Kolejni twierdzą, że jestem nienormalna. Patrzę na swoje dłonie, ale nie widzę w nich nic niezwykłego, dlatego przestaje to robić i zaczynam ponownie słuchać rycerzy.
-Alee... co ona może zrobić?
-A bo ja wiem? Jutro Pan zaatakuje Evana, a dziewczyna mu pomo...
-Ciii. Chyba ktoś nas woła.
     Słysze oddalające się kroki i odsuwam się od krat. W głowie ciągle brzmi mi głos rycerza."ma jakieś zdolności nadprzyrodzone.." Ja nie mam żadnych zdolności. No dobra, rozmawiałam z psem, ale tylko to. Nic więcej. A po za tym, wtedy byłam zmęczona i odurzona zapachem krwi i potu. Skąd pewność, że to mi się nie wydawało. Ja jestem normalna. Nie zwariowałam.
     Siadam na podłodze obok Jacka, który podczas tego jak ja podsłuchiwałam rycerzy, on opiekował się Mike. Kładę mu głowę na ramieniu i czuję jak jego ręka oplata się wokół mojej talii.
-Jack.. musimy dzisiaj w nocy uciec i zabić Pana Kruków.
-Dlaczego?
    Prostuję się i opowiadam mu to, co usłyszałam od strażników. Słucha uważnie, nie przerywając mi ani razu. Gdy kończę, mierzwi ręką włosy i zastanawia się przez chwilę.
-Masz rację.Musimy uciekać dziś w nocy.



-----------------------------
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale nie mam weny w ogóle. No nie wiem jak rozdział. Piszcie co i jak :**

3 komentarze:

  1. Pierwsza~!
    OMG!!
    Mam nadzieję, że uda im się uciec!
    Ciekawe jakie zdolności ma Kristen...
    Szybciutko pisz następny rozdział, bo nie mogę się doczekać!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza! :D
    Czo taki krótki? Ja chcę dłuższy :c I może trochę romantyzmu poproszę :)
    Nie martw się brakiem weny, wróci ;)

    OdpowiedzUsuń